Taką śmieszną nazwę wymyśliłam tym pączkom, bo nie miałam pomysłu jak je nazwać ;-) Bazowałam na moim najlepszym przepisie jaki posiadam, ale porcję podzieliłam na połowę i zmieniłam trochę proporcje, dlatego zdecydowałam się na podanie oddzielnego przepisu.
Jeżeli macie jeszcze chęć na pyszne pączki (to już ostatnie dni karnawału, jakże krótkiego w tym roku), to zapraszam :-)
Składniki:
- 550 g mąki tortowej
- 1 szkl. ciepłego mleka
- 50 g świeżych drożdży
- 1/3 szkl. cukru
- 2 jajka
- 1 żółtko
- 1/4 szkl. oleju (lub stopionego masła)
- 1/2 łyżeczki soli
- 2 łyżeczki cukru waniliowego
- marmolada do nadziewania
- tłuszcz do smażenia (używam oleju)
Z pokruszonych drożdży, kilku łyżek mleka, 1 łyżeczki cukru i 1 łyżki mąki zrobić rozczyn. Postawić do wyrośnięcia na 10-15 minut.
Jajka i żółtko ubić z cukrem, solą oraz cukrem waniliowym. Wymieszać z mąką, resztą mleka i wyrośniętymi drożdżami. Na koniec dodać olej i dobrze wyrobić (jeśli ciasto będzie zbyt luźne i klejące - dodać trochę mąki). Odstawić do wyrośnięcia, aż podwoi swoją objętość (ok. 1 godziny). Następnie wyłożyć ciasto na stolnicę lekko posypaną mąką, uformować z ciasta wałek i pokroić go na 20 równych części. Każdą część rozpłaszczać na dłoni, nakładać łyżeczką marmoladę i formować pączki, dokładnie zlepiając brzegi. Układać na posypanej mąką ściereczce łączeniem do dołu, przykryć drugą ściereczką i poczekać aż urosną (trwa to ok. 1 godziny, zależnie od temperatury pomieszczenia). Wyrośnięte pączki wkładać do rozgrzanego do 180 st.C tłuszczu (nie za gęsto - tak, żeby swobodnie pływały) odwracając dolną stroną do góry. Na początku (przez mniej więcej 1 minutę) można smażyć pod przykryciem - dzięki temu pączki dodatkowo wyrosną. Każdą porcję smażyć po ok. 2 minuty z każdej strony. Na koniec sprawdzić patyczkiem, czy pączki nie są surowe w środku i wykładać na bibułę do odsączenia tłuszczu. Jeszcze ciepłe polukrować.
Lukier:
- 1 szkl. cukru pudru
- ok. 2 łyżki mleka
- odrobina olejku pomarańczowego
Wszystko razem wymieszać na gładką masę. W razie potrzeby dolać odrobinę więcej mleka lub dosypać cukru pudru.
Mimo, że, niedawno był Tłusty Czwartek to nie jestem przesycona pączkami. Twoje świetnie się prezentują i chętnie jeszcze raz usmażę.
OdpowiedzUsuńWyglądają niesamowicie, nie ma to jak domowe pączki:)
OdpowiedzUsuńDaktyle, ja też się nie przejadłam, chociaż zjadłam ich w sumie sporo ;-)
OdpowiedzUsuńDziękuję i polecam :-)
Anula, dziękuję :-) Z domowymi jest trochę roboty, ale przynajmniej wiesz, co jest w środku ;-)
Ładne pączusie Evenko. :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że nadal u CIebie pączusiowo na koniec karnawału :)
Pozdrowienia!
Dzisiaj usmażyłam, mnie wyszło ich 19...Pyszne i delikatne. Pierwszy raz zrobiłam taki lukier - rewelacja
OdpowiedzUsuńAnia
Bardzo się cieszę, że smakowały :-)
OdpowiedzUsuń