wtorek, 2 września 2008

Rogale (niby)marcińskie



Celowo dodałam od siebie słowo "niby", bo chociaż nigdy nie próbowałam takich prawdziwych rogali marcińskich, to porównując inne przepisy, doszłam do wniosku, że wybrałam tę najbardziej uproszczoną wersję. A właściwie to nie wybierałam, tylko skorzystałam z pierwszego przepisu, który wpadł mi w ręce (porównanie zrobiłam dopiero po upieczeniu). Nie powiem, że rogale wyszły niedobre, wręcz przeciwnie, ale zupełnie inne niż te oryginalne. Przede wszystkim ciasto nie było półfrancuskie, tylko typowo drożdżowe, a nadzienia wyszło jakby trochę za mało, no i brakowało w nim przynajmniej jednego ze składników, czyli białego maku (swoją drogą, jeszcze nigdy na niego nie trafiłam). Cóż, marcińskie, czy też nie, rogale bardzo mi smakowały, a do 11- go listopada jeszcze trochę czasu zostało, więc może zdążę wypróbować inny przepis :-)



Ciasto:

- 1/2 kg mąki

- 1 łyżka cukru

- 25 g świeżych drożdży (dałam 2 i 1/2 łyżeczki suszonych)

- 1/2 szkl. mleka

- 3 jajka

- 1/4 kostki masła

- cukier waniliowy (dodałam od siebie)


Jajka ubić z cukrem, wlać ciepłe, roztopione masło i dalej ubijać. Nie przerywając ubijania, dodawać porcjami przesianą mąkę oraz letnie mleko (kiedy ciasto zgęstniało, zaczęłam wyrabiać ręką). Pod koniec dodać rozpuszczone w niewielkiej ilości mleka drożdże i wyrabiać do momentu, kiedy pojawią się pęcherzyki powietrza. Następnie ciasto pozostawić w ciepłym miejscu do wyrośnięcia, aż podwoi swoją objętość. W tym czasie przygotować nadzienie.


Nadzienie:

- 7 dag cukru pudru (można trochę więcej)

- 10 dag zmielonych orzechów lub migdałów

- kwaśna śmietana


Orzechy lub migdały wymieszać z cukrem pudrem i dodać tyle śmietany, żeby masa dała się rozsmarowywać, ale jednocześnie żeby pozostała gęsta (śmietanę należy dodawać z wyczuciem, bo masa łatwo się rozrzedza).

Wyrośnięte ciasto rozwałkować i pokroić w kwadraty - mniejsze lub większe, według uznania. Na środku każdego z nich położyć porcję masy orzechowej i zwinąć w rogalik (po przekątnej). Z podanej porcji wyszło mi 12 dużych rogali.

Uformowane rogaliki ułożyć na posmarowanej tłuszczem blasze w dużych odstępach i pozostawić w ciepłym miejscu do wyrośnięcia. Piec w temperaturze 220 - 250 st.C. na złoty kolor (zajmuje to ok. 10 -15 minut).

Upieczone rogaliki polukrować i posypać siekanymi orzechami.

Jak podaje źródło, przepis udostępniła firma "FAWOR" SPC z Poznania.

15 komentarzy:

  1. Wygladaja pysznie, a jak latwo robi sie nadzienie:d Choc pewnie warto by je podwoic;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Łatwo się robi , ale można przedobrzyć ze śmietaną. Znowu to podkreślam , bo sama popełniłam ten błąd , ale za to jakie pyszne było to nadzienie , które wyciekło z niektórych rogalików na blachę :D

    OdpowiedzUsuń
  3. O mamusiu, jakie one są cudne! Evenko przyslij mi jednego, albo najlepiej całą partię! :))) Piękne :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też nie jadłam tych "marcińskich", ale Twoje wyglądają wspaniale i niesamowicie apetycznie. Myślę, że można zastosować do nich różne nadzienia? No i jeszcze sposób zwijania. Nie robiłam rogali zwijanych z kwadratu. Zawsze były to trójkąty. Muszę wypróbować i rogale i sposób zawijania.

    OdpowiedzUsuń
  5. Boże, teraz to już mnie powaliłaś na łopatki! Są zachwycające same w sobie, a biorąc pod uwagę to, jak bardzo lubię rogale marcińskie, to już w ogóle oszalałam na ich punkcie! Szkoda, że tak mi się nie chce robić. Więc albo mi jednego prześlesz, albo idę do cukierni i kupię sobie na pocieszenie takiego sklepowego ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jako rodowita Poznanianka uwielbiam rogale marcinskie. Strasznie mi brakuje ich smaku na emigracji. Bardzo bym chciala by Twoje rogale smakowaly tak jak te poznanskie, bo chetnie zrobie je na 11 listopada.
    pozdrawiam
    Karolka
    http://przysmakikarolki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Majanko , niestety już za późno - znowu muszę coś upiec ;-)

    Krystyno , oczywiście można je robić z różnym nadzieniem (najlepiej jakimś gęstym , żeby nie wypływało podczas pieczenia).
    Co do sposobu zawijania , to też do tej pory zawsze kroiłam na trójkąty , ale skoro przepis podaje taki sposób (widziałam go również w Kuchni polskiej) , to pomyślałam , dlaczego nie spróbować. Jedyna trudność polega na tym , że boki trzeba dokładnie wymierzyć (w końcu mają to być kwadraty), podczas gdy przy trójkątach mozna śmiało stosować metodę "na oko" ;-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Casiu , albo jednak zdecydujesz się na samodzielne upieczenie takich rogali (może nie są typowo marcińskie , ale przynajmniej szybciej się je robi( albo... jednak przejdziesz się do cukierni , bo u mnie już nic nie zostało ;-))

    Karolko , obawiam się , że te rogale tylko przypominają marcińskie , choć jak już pisałam , nigdy nie próbowałam tych oryginalnych , ale postaram się za jakiś czas wypróbować inny , bardziej zbliżony do ideału , przepis ;-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Trafione w ''10-tke'' z tym nadzieniem orzechowym :))

    OdpowiedzUsuń
  10. Tyle razy byłam w Poznaniu a jeszcze nie jadłam marcińskich rogali! Wstyd. Evenko - piękne zdjęcia!

    OdpowiedzUsuń
  11. Zawsze możesz to nadrobić ;-)
    Dziękuję !

    OdpowiedzUsuń
  12. Polecam rogale świętomarcińskie - jedyne w swoim rodzaju (głównie za sprawą orzechów i białego maku) Ale Twoje też są super i na pewno z chęcią przepis wypróbuję :)) Aż ślinka cieknie jak patrzę na zdjęcia :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Dziękuję :-)
    Wątpię , czy uda mi się znaleźć biały mak , ale wiem , że przepis na ciasto , takie typowe kilka razy wałkowane , na pewno wypróbuję. Muszę tylko zdecydować się na któryś z kilku przepisów ;-)

    OdpowiedzUsuń
  14. Rogale jakby prosto z piekarni :)

    OdpowiedzUsuń