
Jak karnawał to karnawał... :-) Sądząc po nazwie to właśnie te róże powinny być najpopularniejsze o tej porze roku. Muszę jednak przyznać, że zrobiłam je pierwszy raz w życiu, przy okazji smażenia faworków (robi się je z tego samego ciasta). Może nie wyszły zbyt okazale, ale, jak to się mówi - "pierwsze koty za płoty" ;-)
Składniki:
- 2 szkl. maki
- 3 żółtka
- 4 łyżki śmietany
- 1 łyżka wody
- sok z 1/2 cytryny
- 1 łyżka cukru pudru
- szczypta soli
Wszystkie składniki wymieszać i dokładnie wyrobić. Ciasto dobrze zbić wałkiem i odstawić na 20 minut. Następnie cienko rozwałkować, wycinać kółka w 3 lub 4 rozmiarach, na brzegach robić po 5 nacięć. Środek każdego kółka (oprócz tych najmniejszych) posmarować białkiem, nakładać jedno na drugie (od największego do najmniejszego) i zlepiać przyciskając na środku. Smażyć w gorącym tłuszczu (najpierw "płatkami" do dołu) na rumiano. Wykładać na papierowy ręcznik do osączenia, na środek każdej "róży" nakładać odrobinę powideł lub konfitury, posypywać cukrem pudrem.

Podobaja mi sie, fajne :)
OdpowiedzUsuńale u ciebie karnawalowo! ja jeszcze nie zaczelam w kuchni karnawalu,a on przeciez zaraz sie skonczy... :-(
OdpowiedzUsuńja tez mam zaleglosci karnawalowe, przez sesje:(:(
OdpowiedzUsuńDziękuję Majanko :-)
OdpowiedzUsuńCudawianeczko , karnawał bardzo krótki w tym roku , ale jednak trochę czasu jeszcze zostało :-)
Kuchareczko , a może chociaż na "tłusty czwartek" się załapiesz ? ;-)
OdpowiedzUsuńNie, nie, nie! Nie wytrzymałam. Obiecałam sobie tylko cichutko oglądać Twojego bloga, ale się nie udało. Cichutko nie jest - bo się przecież odezwałam w końcu, a i nie tylko oglądam - bo dziś chrust i róże upichciłam. Takie cuda jak Twoje nie wyszły, ale radocha była duża.
OdpowiedzUsuńPodsumowując: utalentowanaś kucharka + fotografka =kusicielka;-)
Pozdrawiam.
Normalnie aż się zarumieniłam - dziękuję za miłe słowa :-))
OdpowiedzUsuńA dlaczego miałabyś się nie odzywać ? - zawsze oczekuję na jakieś komentarze , bo tylko w ten sposób mogę się dowiedzieć , czy ktoś faktycznie korzysta z moich przepisów.
Również pozdrawiam :-)
Jakie piękne!
OdpowiedzUsuńDziękuję :-)
OdpowiedzUsuńMiałam się nie odzywać, bo i korzystać z przepisów, choć tak pysznie wyglądających, nie zamierzałam korzystać za często, bo jak ja już coś pichcę, to i spróbować muszę (nawet surowych ciast, mas, półproduktów itp.), a jak już spróbuję, to i kolejne porcyjki sie ciągną i ciągną...;-) Teraz się przełamałam (albo raczej - Ty mnie przełamałaś)i chyba skończyłam definitywnie z moim postanowieniem. Przynajmniej do przyszłego "tłustego" czwartku, kiedy to rozpoczynam post, wyłączając ze swojego jadłospisu wszelką słodycz. Pozdr.
OdpowiedzUsuńAha... :-)) Ja w poście też staram się ograniczać słodkości do minimum (choć czasem robię wyjątek ze względu na przypadające w tym okresie podwójne urodziny) , ale do Środy Popielcowej bez żadnych ograniczeń ;-)
OdpowiedzUsuń